środa, 24 czerwca 2015

Co u mnie, co robię, łaj postów nie dodaję!

Cześć !!!! Jestem na wakacjach w moim rodzinnym mieście Krakowie. Jak wiecie na codzień mieszkam w Anglii, więc te kilka tygodni całkowicie mnie pochłonęło. Do nowego wpisu zachęcił mnie ten komentarz od pewnego cudownego anonimka... cytuję:

''Trafiłam najpierw na girls' life stories zupełnie przypadkowo przeglądając internet i tak polubiłam Ciebie i Twoje grafiki, że musiałam przenieść się razem z Tobą tutaj! Wszystkie Twoje ilustracje są idealnie w punkt i uśmiecham się zawsze ;) także w imieniu wszystkich anonimowych zachwyconych czytelników to ja dziękuję za superowe graficzne historie! ;)''


Wow! Padłam. Bardzo Ci dziękuję - uniosłaś mnie jakieś 10 metrów nad ziemią. Tulę, ściskam, przybijam wielkiego high five'a i chętnię Ci coś narysuję w wolnym czasie. Tylko napisz co byś chciała justynabarucha@gmail.com. DZIĘKI ZA TE SŁOWA !!!!!!!!

**** 

Pomyślałam, że po prostu napiszę co u mnie, co robiłam, jak spędzałam czas. Moje wakacje w tym roku skupiły się na ślubie mojej przyjaciółki Eweliny. Zaangażowałam się w wieczór panieński z jej koleżankami, oraz zajęłam się strojeniem kościoła i bramy (klatki :) ) wrzucam fotki: 

 To zdjęcie wysłałam Pannie Młodej żeby dać znać, że przygotowania szły pełną parą i żeby się nie stresowała. Kupiłyśmy akcesoria na giełdzie kwiatowej. Do łączenia użyłam drutu i takiego pistoletu z plastic-stickem który się topi. :)






























































Tak po zainstalowaniu pineskami :)  Sztuk było ok. 50 więc starczyło na ławki, klęczniki itd








































Chciałam się też pochwalić, pierwszy raz zrobiłam sobie upięcie na ślub u fryzjera. Wyglądało to tak: 






































Przód:





Panieński i Ślub udały się w 100%. Popindalałyśmy po mieście w strojach diablic a przyszła (wtedy) Pani młoda została przebrana w strój rodem z Rio De Janeiro i uczyłyśmy się wszystkie samby. Na ślubie co 15 minut płakałam bo "moja Ewelka, którą znam od 7 roku życia wychodzi za mąż."


Zaczęłam interesować się makijażem, więc może w przyszłości oprócz grafik na papierze, będą też malunki na fejsie ;) 


Aha, jeszcze jedno - strasznie dużo jadłam w tym miesiącu. Przytyłam chyba z dwa kilo. Mama mnie rozpieszcza, bo ostatni raz widziałyśmy się w grudniu i chyba musi mnie utuczyć na następne pół roku. Daję więc przepis na domowe sushi ala Juhasek (jak ktoś nie lubi łososia, to może dać szynkę, ser żółłty itp)

składniki

- ciasto na naleśniki
- serek almette
- łosoś
- szczypiorek

Okej, teraz mega skomplikowana sprawa: Robisz naleśniki (kilka) , smarujesz serkiem almette, przykrywasz płatami lososia, posypujesz gęsto szczypiorem, zawijasz i kroisz jak sushi. 

Prosto , smacznie i przyjemnie. Polecam :D



Buźki! Niedługo nowa porcja obrazków. Chyba, że lubicie posty o moim życiu :D Dajcie znać, chętnie się dowiem. Miłego!




2 komentarze:

  1. Heh, nie poznałem Cię w tym makijażu :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raz na czas można się odwalic jak wozny na otwarcie szkoly hehehe

      Usuń